Dzisiaj jest wtorek, 8 października 2024 roku
Tuż przed inauguracją rundy rewanżowej, o doskonałych warunkach stworzonych przez zarząd klubu, dużej ilości nowych zawodników oraz szansach na utrzymanie w IV lidze opowiedział w rozmowie z Mateuszem Adamskim trener Mazowsza Grójec Bolesław Strzemiński.
Rozpoczął Pan pracę w Grójcu z końcem rundy jesiennej. Jak ocenia Pan ten okres?
Bolesław Strzemiński (trener Mazowsza Grójec): Skład, który grał na jesieni nie gwarantował tego celu, który postawił sobie zarząd. Okazało się, że bronimy się przed spadkiem. Natomiast w tej chwili zarząd zrobił wszystko, żeby pozyskać nowych zawodników, i to się udało. Myślę, że ta grupa ludzi podparta zawodnikami z Grójca powinna osiągnąć cel, jakim jest utrzymanie.
Zawodnicy muszą sobie zdawać sprawę z tego, że klub stwarzał i stwarza im takie warunki, w których swoją postawą na boisku powinni w jakiś sposób udowodnić, że osiągną stawiany im cel. Pracowałem w klubach IV-ligowych w okręgu radomskim, i muszę powiedzieć, że takiego zaangażowania, takich możliwości i warunków nie było w innych klubach.
Piłkarze z Grójca potrafią grać w piłkę. Teraz wspólnie z grupą radomską i warszawską muszą wspólnie stworzyć kolektyw, który chce grać w IV lidze i zdawać sobie sprawę z zadania, jakie przed nimi stoi.
Trzeba też pamiętać, że najważniejszy dla piłkarza jest trening. Piłka nożna to nie jest tenis stołowy czy ziemny, gdzie są indywidualności. Piłka nożna jest grą zespołową, w której musi funkcjonować grupa kilkunastu ludzi, dlatego każdy piłkarz musi zdawać sobie sprawę, iż jeżeli dzisiaj jest zawodnikiem numer czternaście czy piętnaście, to za tydzień czy za dwa tygodnie może być graczem podstawowym, bo tak jest grach zespołowych: ktoś ma słabszą formę, kartki, kontuzje – i zawodnik musi wejść do pierwszego składu. Tak funkcjonuje piłka nożna. Jeśli zawodnicy tego nie zrozumieją, to będziemy mieć problemy.
No właśnie. Pojawiły się głosy, że do Mazowsza przyszła duża grupa zawodników zewnątrz. Nie boi się Pan problemów, konfliktów w zespole na tym tle?
Jak już mówiłem wcześniej: kadra piłkarzy, która była w Grójcu jesienią nie zdała egzaminu. Przecież my do grupy, która była, ściągnęliśmy dokładnie taką liczbę piłkarzy, jaka z różnych względów odeszła. Musieliśmy uzupełnić kadrę, ale w taki sposób, aby poziom piłkarski się podniósł. Ściągnęliśmy takich zawodników, którzy zarówno w moim odczuciu, jak i zdaniem zarządu, szkoleniowo nas wzmocnili.
Jak ocenia Pan kończący się właśnie okres przygotowawczy?
To co mieliśmy założone jeśli chodzi o gry kontrolne, treningi w Grójcu oraz obóz przygotowawczy zrealizowaliśmy praktycznie w stu procentach. Małym niedosytem było boisko w Mogielnicy, gdzie mieliśmy problemy, żeby rozegrać mecze na zielonej nawierzchni.
Większość sparingów rozgrywaliśmy dwoma składami, ponieważ chciałem zobaczyć na kogo mogę liczyć bardziej, a na kogo mniej.
Udało się to sprawdzić?
Tak. W tym momencie mam już skrystalizowany zespół. Wygląda to nieźle. Większość zawodników jest dobrze przygotowanych. Natomiast co liga przyniesie, zobaczymy.
Z racji tego, iż wszystkie mecze towarzyskie były rozgrywany poza Grójcem, większość kibiców nie miała okazji zobaczyć zespołu w akcji. Czy na poziomie IV-ligowym można mówić o jakimś stylu gry, który będzie preferował Pański zespół?
Wszystko zależy od tego z kim i gdzie będziemy grać. U siebie będziemy dążyć przede wszystkim do tego, aby atakować i zdobywać bramki. Natomiast na wyjazdach, w zależności od przeciwnika, będziemy stosowali albo taktykę ofensywną bądź ustawienie defensywne z wyprowadzaniem kontrataków.
Większość trenerów przed każdą z rund zakłada sobie, jakąś konkretną liczbę punktów, którą chce zdobyć. A jak wygląda to u Pana?
Chciałbym zdobyć taką liczbę punktów, która da nam utrzymanie w lidze. Zakładam, więc, iż jeślibyśmy wygrali osiem spotkań, i zgromadzili 24 punkty – to będzie liczba, która da nam utrzymanie, i z której będę zadowolony. Natomiast każda liczba punktów, która da nam w tabeli miejsce powyżej dziesiątego będzie nas satysfakcjonowała, ponieważ pozwoli, że nie będziemy musieli się męczyć i denerwować na finiszu rozgrywek.
autor: Mateusz Adamski
źródło: własne / fot. echodnia.eu
dodane: 13 marca 2013 r. (12:24)