Dzisiaj jest poniedziałek, 2 grudnia 2024 roku
Wróciliśmy do punktu wyjścia, i jeszcze raz wszyscy przekonali się, że trzeba mieć podstawę w postaci swoich zawodników, wychowanków, którzy są związani z macierzystym klubem – mówi w wywiadzie dla Grojec24.net trener Konrad Główka.
Mateusz Adamski (redaktor naczelny Grojec24.net): Powrócił Pan na stanowisko pierwszego trenera Mazowsza Grójec w bardzo trudnym momencie. Po spadku z czwartej ligi, w zaledwie kilka tygodni trzeba było zbudować nową drużynę praktycznie od zera.
Konrad Główka (trener Mazowsza Grójec): Historia zatoczyła koło, gdyż sytuacja, jaką zastałem latem była identyczna, jak w trzeciej lidze (sezon 2007/08 – przyp. red), kiedy po odejściu trenera Marcina Sasala w zespole Mazowsza zostali sami wychowankowie i zawodnicy związani z Grójcem. Podobną sytuację zastałem teraz: wszyscy przyjezdni czy to z Warszawy czy to z Radomia odeszli.
Musieliśmy montować drużynę z chłopaków, którzy byli związani z Grójcem i barwami Mazowsza oraz takich, którzy chcieli wrócić z innych klubów. Udało się to na tyle dobrze, że po rundzie jesiennej zostaliśmy mistrzem. Ktoś podjął jednak decyzję, żeby zagrać jeszcze jedną kolejkę, w której straciliśmy niestety fotel lidera.
Niemniej jednak tak jak mówiłem, historia zatoczyła koło i wróciliśmy do punktu wyjścia, i jeszcze raz wszyscy przekonali się, że trzeba mieć podstawę w postaci swoich zawodników, wychowanków, którzy są związani z macierzystym klubem.
A jak ocenia Pan postawę tych zawodników, którzy zdecydowali się i reprezentowali barwy Mazowsza w lidze okręgowej? Część z nich, zwłaszcza tych młodych w wielu meczach musiało się wznieść ponad swoje umiejętności.
Nie zawiedli chłopcy doświadczeni związani z Mazowszem. To właśnie na nich spoczywal ciężar gry. Natomiast naszym młodzieżowcom bardzo trudno było trafić z formą. Przypominam, że Dominik Dąbrowski miał przerwę ze względu na stan zdrowia, Jakub Derewicz w czwartej lidze był zawodnikiem wchodzącym i miał niewiele okazji do gry w seniorach, a Oskar Kasperek dołączył do nas dopiero w ostatniej chwili. Z kolei chłopcy z rocznika 1998 pokazali, że jeszcze sporo muszą się nauczyć. Na pewno ambicji im nie brakuje, ale nadal muszą zdobywać piłkarskie szlify. Trzeba pamiętać, że w obecnym sezonie status młodzieżowca ma rocznik 1995, tymczasem sytuacja zmusiła nas, że mieliśmy młodzieżowców z roczników 1996 i 1998.
Z czwartego miejsca na finiszu piłkarskiego roku jest Pan zadowolony?
Zakładałem zdobycie 25 punktów, a jak różna to mogła być runda pokazały cztery ostatnie mecze, w których zdobyliśmy zaledwie trzy oczka. Mogło być więc zupełnie inaczej, dlatego trzeba być zadowolonym z 31 punktów. Dają nam one spokojną wiosnę, możliwość dalszej pracy z tą grupą zawodników, a także otwartą drogę do wyznaczonego celu. Na dobrą sprawę sześć zespołów może walczyć o awans, i w każdym z nich zapaliło się światełko, iż jeśli jest możliwość, to trzeba dać z siebie wszystko na wiosnę.
Czego zabrakło, aby odskoczyć rywalom? Pod koniec rundy było widać, że niektórzy piłkarze Mazowsza jadą już „na oparach”.
Zawsze podkreślam, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje. Mamy obecnie dwa kluby piłkarskie w Grójcu, z których moim zdaniem można by stworzyć jedną mocną drużynę. Taki zespół, składający się z zawodników związanych z Grójcem, byłby w stanie rywalizować nawet w czwartej lidze.
Natomiast w Mazowszu zabrakło nam szerszej kadry, a co za tym idzie rywalizacji pomiędzy starszymi zawodnikami oraz dwóch mocniejszych młodzieżowców, którzy wnosiliby pewną jakość do gry i zmuszali tych, którzy są do jeszcze większego wysiłku.
Rozmawiamy na ponad tydzień przed walnym zebraniem sprawozdawczo-wyborczym w klubie. Wiele może się zmienić, natomiast jakie są Pana osobiste oczekiwania przed rundą rewanżową?
Odpowiem jako były zawodnik, trener i człowiek związany ze środowiskiem piłkarskim: musimy sobie określić, jaki jest cel grójeckiej piłki. Czy chcemy mieć zespół, który będzie grał w lidze okręgowej lub czwartej lidze oparty na swoich zawodnikach czy stawiamy sobie wyższe cele?
Wszystko zależy od tego kto będzie za sterami klubu, i jakie będą finanse. Część kibiców jest przyzwyczajona do Mazowsza z czasów trzeciej ligi, kiedy było dobrze i klub było stać na zawodników nawet z przeszłością w Ekstraklasie. Inni z kolei mówią nam, abyśmy grali swoimi niezależnie w jakiej lidze, ponieważ warto przyjść i ich oglądać. Myślę, że właśnie na tym się skupimy w przyszłej rundzie. Jeśli uda się ugrać coś więcej, mam tu na myśli pierwszą trójkę, to będzie bardzo dobrze. Natomiast wiosna czeka nas bardzo trudna. Każdy rywal będzie wiedział, że jesteśmy w czubie tabeli i będzie się na nas sprężał, dlatego będzie ciężej niż na jesieni.
No właśnie, pierwsza część sezonu w wykonaniu Pana drużyny rozbudziła u części kibiców spore apetyty na szybki powrót do czwartej ligi. Jak się Pan do tego odniesie?
Możliwość awansu na pewno jest, natomiast my musimy się wzmocnić czterema zawodnikami. Takich graczy widać w Grójcu i okolicznych powiatach. Pozostaje tylko kwestia, czy chcieliby przyjść i zagrać dla Mazowsza. Trzeba pamiętać, że zimą kluby muszą wyrazić zgodę na transfer swoich zawodników, i dlatego może być trudno ich pozyskać.
Wiadomo już jak będą wyglądały przygotowania do rundy rewanżowej?
Przygotowania chcemy rozpocząć w poniedziałek 11 stycznia. Mamy zaplanowanych osiem sparingów z klubami z ligi okręgowej i IV ligi, m.in. KS Warką i Mszczonowianką Mszczonów.